Menu Zamknij

Wywiad z Anną Banaczek: o początkach kariery, filozofii marki i słuchaniu intuicji

Patrycja Naguszewska

Anna Banaczek to młoda, polska projektantka, która założyła markę ZAQUAD. Jej ubrania noszą znane gwiazdy, takie jak Anna Lewandowska, Paulina Sykut-Jeżyna czy Olga Bołądź. W tym roku,
w Pałacu Kultury i Nauki odbył się pierwszy pokaz mody tej marki.

Jak powstał ZAQUAD?

ZAQUAD powstał w takim momencie mojego życia, kiedy nie do końca wiedziałam, w którym kierunku chce iść dalej. Pomimo tego, że jestem związana z branżą modową od dzieciństwa, to nie brałam pod uwagę założenia własnej marki. To było moje naturalne środowisko, a ja chciałam spróbować w życiu czegoś innego. Wydawało mi się, że satysfakcje i spełnienie da mi praca w zawodzie niezwiązanym z modą. Jednak w końcu zadecydowałam, że pójdę na studia podyplomowe „Zarządzanie w sektorach mody”. To po nich wszystko się zmieniło. Nabrałam potrzebnego dystansu i stwierdziłam, że spróbuję! Dałam sobie dwa lata na realizację mojego planu. Zadecydowałam, że się nie poddam przez ten czas i wytrwam, pomimo wszelkich trudności.

Czy studia przygotowały Cię do pracy w tym zawodzie?

Trochę tak. Chociaż nie mogę zapomnieć o tym, że miałam wiele momentów zawahania. Jednak nieustannie motywowało mnie to, czego nauczyłam się na studiach. Niezwykle cenna okazała się również wiedza zdobyta podczas wieloletnich obserwacji pracy mojej mamy. Studia uzmysłowiły mi, że moda nie jest jednorodną dziedziną, tylko materią złożona z bardzo wielu różnych przestrzeni. Dlatego wiedziałam, że odnajdę tam miejsce dla siebie. Jednak to by nie wystarczyło. Potrzebne było jeszcze uczucie, pasja do pracy.  I to właśnie mam po mamie. To ona przekazała mi wielką miłość i szacunek do mody. Połączenie emocji i wykształcenia sprawiło, że czułam się gotowa do rozpoczęcia działania.

Czy był wtedy ktoś, kto Cię wspierał i zachęcał do pracy?

A tu może Cię zaskoczę – większość osób zniechęcało mnie do założenia własnej marki. Słyszałam: nie, nie rób tego.  Moja mama też mi to powtarzała. Robiła to, ponieważ znała tę branżę od podszewki. Wiedziała, że moda jest trudną dziedziną. Przede wszystkim bardzo zmienną. Teoretycznie, co pół roku zaczyna się od nowa, ponieważ trzeba tworzyć kolejne kolekcje. Jednak, pomimo tych nieprzychylnych głosów, byłam nastawiona bardzo pozytywnie. Wydawało mi się, że to super praca! Moda – sama przyjemność! Prawie każda kobieta się tym interesuje. W końcu musiałam podjąć jakąś decyzję, swoją własną. Z jednej strony byłam pewna obaw, z drugiej coś pchało mnie do przodu. I ta chęć spróbowania była silniejsza od niepewności, jaką miałam w sobie.

Skąd pochodzi nazwa ZAQUAD

Kiedyś usłyszałam, że komuś skojarzyła się ona z zakładem karnym! (śmiech) Byłam kompletnie zaskoczona. Wydawało mi się, że ta nazwa będzie dla wszystkich oczywista. ZAQUAD to nawiązanie do tradycji polskich zakładów krawieckich. Nie chciałam nazwać swojej firmy wyrazem obcojęzycznym.  Kiedy zaczynałam, prawie wszystkie marki miały nazwy angielskie czy francuskie. Natomiast mnie zależało na tym, żeby nawiązywać do historii polskiego krawiectwa. Mamy wspaniałe tradycje. Może niewiele osób o tym wie, ale byliśmy w tym naprawdę doskonale wyspecjalizowani. Dlatego chciałam to wyróżnić i podkreślić, uczynić największym atutem ZAQUAD.

Na czym Ci najbardziej zależało, kiedy tworzyłaś swoja markę? 

Moim celem było szycie ubrań, które będą przyjemne pod aspektem noszenia. Na tym mi najbardziej zależało. Nie tworzyłam udziwnionych kreacji tylko projekty, które kobiety będą chciały nosić. Najważniejsze było to, aby ubrania dawały jednocześnie poczucie wyjątkowości i pewności. Chciałam, żeby kobiety mogły wyrażać własną osobowość poprzez swoje stylizacje. Z tym wiąże się dobra konstrukcja ubrania — nie liczy się tylko projekt. Ważny jest też krój. Trzeba mieć wieloletnie doświadczenie, aby tworzyć rzeczy dobrze skrojone. Ja korzystałam z doświadczenia wyspecjalizowanego grona ekspertów. Dlatego nazwa ZAQUAD kryje w sobie też jakość (z ang. Quality), stąd „Q” w nazwie. Chciałam robić bardzo dobre rzeczy, które będą dopasowane i  odpowiednio skrojone, lecz wyróżnią się unikatowymi tkaninami, wyrazistymi printami czy niestandardowymi krojami. W tym również przejawia się ukłon w stronę zakładów krawieckich. Tam liczył się fach, który miały w swoich rękach doświadczone krawcowe. 

Jak się czułaś w trakcie swojego pierwszego pokazu, który odbył się w tym roku w PKiN?

W trakcie pokazu byłam bardzo szczęśliwa, ale też mocno zestresowana.  To naturalne, bo to olbrzymi projekt, przy którym pracował liczny zespół. Było ze mną bardzo dużo bliskich osób, ale też wielu stylistów, osób z redakcji oraz gwiazdy, z którymi współpracujemy. Na pokaz przyszły  m.in. Paulina Krupińska, Agnieszka Hyży, Magda Steczkowska, Anna Lewandowska, Asia Jabłczyńska, Marina Łuczenko czy Basia Pasek. Wszyscy razem wytworzyliśmy ogromne pokłady pozytywnej energii. Wtedy spełniły się moje marzenia. Zależało mi na tym, żeby było kameralnie i klimatycznie. Połączenie wnętrz Pałacu Kultury z motywem disco przeszło moje najśmielsze oczekiwania! Było bardzo klimatycznie. Wspólnie udało nam się wytworzyć taką atmosferę, którą zawsze pragnęłam, aby była na tego typu wydarzeniu.

Jak najchętniej nazywasz siebie: projektantką, artystką czy może „bizneswoman”?

Myślę, że to, co robię, jest kombinacją dwóch funkcji. Na początku nie lubiłam nazywać się projektantką. Teraz czuję się inaczej. Moje projekty podobają się innym – dzięki temu mam większą śmiałość, żeby tak o sobie mówić. Podczas procesu twórczego muszę mieć na uwadze realia rynkowe. Dlatego cały czas  staram się łączyć część artystyczną z komercyjną. Na pewno jestem „bizneswoman” – prowadzę firmę, więc muszę nią być. Muszę łączyć dwa światy. Jeden z nich jest artystyczny, a drugi biznesowy. Obie te płaszczyzny się wzajemnie przenikają.

Czy połączenie tych światów jest nadal bardzo trudne, czy dzięki doświadczeniu przestało to być dla Ciebie wymagające?

Jest łatwiej. Umiem prognozować. Chociaż nadal zdarza się, że początkowo model wizerunkowy zostaje wprowadzony do sprzedaży ze względu na jego popularność, więc, pomimo doświadczenia, wiele czynników mnie zaskakuje.

Mówiłaś często w wywiadach, że kluczem do sukcesu jest pracowitość, zgadza się?

Tak. Wcześniej pracowałam naprawdę bardzo dużo, początki były najtrudniejsze. Teraz, dzięki swojemu zespołowi, mogę skupić się na tworzeniu kolekcji oraz na strategicznych działaniach związanych z rozwojem marki. Pracowitość jest kluczem. Jeżeli równocześnie wkładamy w naszą pracę serce, to prędzej czy później osiągniemy swój cel. Mówię to na swoim przykładzie oczywiście – choć jak obserwuje swoje otoczenie to się potwierdza.  

Gdzie szukasz inspiracji? W ludziach, których poznajesz? Czy jednak czerpiesz ją ze świata zewnętrznego?

Bardzo różnie, to zależy w jakim momencie życia akurat jestem i co jest w stanie mnie zainspirować. Punktem wyjścia jest dla mnie zawsze kobieta i jej potrzeby. Priorytetem jest jej komfort, poczucie pewności siebie. Czasem, dopiero po realizacji projektu, łączę fakty i uświadamiam sobie, co było moją inspiracją. Nieraz zaczynam od tkaniny. Znajduję u mamy w magazynie zapomniane, szlachetne materiały, które stają się moim natchnieniem. Pobudzają moją wyobraźnie i tworzę wizję finalnego projektu.

Twoja ostatnia kolekcja była w stylu lat 80. Czy inspiracje znalazłaś w magazynie swojej mamy?

Urodziłam się w latach 80., więc doskonale pamiętam kreacje mojej mamy z tamtego okresu i to na pewno było moją inspiracją. Kiedyś z przyjaciółkami znalazłyśmy stare magazyny ,,Burda”, których mam cały stos, i zaczęłyśmy je przeglądać. Wspomnienia wracały. Przypomniałyśmy sobie naszych rodziców, nasze mamy i wtedy zdałam sobie sprawę, że jestem cały czas zafascynowana tym okresem. Madonna też była dla mnie wielką inspiracją. 

Co radzisz młodym, początkującym osobom?

Warto próbować. Pracowitość zawsze przynosi rezultaty. Nawet jeżeli jedna rzecz nam się nie uda, to trzeba próbować dalej, korzystać z innych możliwości. Szukajmy rozwiązań, a nie skupiajmy się na przeciwnościach. Nie wiem, czy mogę komuś doradzić, żeby zajął się konkretnie modą. Ja miałam odpowiednie zaplecze. Jeśli jesteśmy nastawieni na to, że to będzie 8 godzin pracy dziennie, to niestety na pewno się nie uda. Potrafiłam kończyć pracę o 2 w nocy w Warszawie, a o 7 rano być już na produkcji w Skarżysku. Wszystko zależy od naszej chęci i determinacji. To naturalne, że na początku jesteśmy niepewni i nieustannie oceniani, nie oszukujmy się, że tak nie jest. Jednak po pewnym czasie zaczynamy rozumieć, że trzeba iść swoją drogą i słuchać intuicji. Wewnętrzny głos to nasz najlepszy drogowskaz.

A pamiętasz pierwsza gwiazdę, którą ubrałaś?

Moja koleżanka otwierała concept store, w którym można było kupić rzeczy młodych, polskich projektantów. Pokazałam tam swoją pierwszą kolekcję. Na premierę przyszła Ewa Wojciechowska i zwróciła uwagę na ZAQUAD. To było dla mnie wspaniale przeżycie. Zawsze będę o tym pamiętać i jestem jej za to bardzo wdzięczna. Człowiek potrzebuje wsparcia i potwierdzenia, że to, co robi jest fajne – szczególnie na początku swojej drogi. Kolejnymi gwiazdami były Natalia Siwiec oraz Kinga Rusin.

Co pomaga Ci zachować równowagę?

Na początku bardzo, bardzo dużo pracowałam i żyłam w wielkim pędzie. Ciężko mi było rozgraniczyć sferę prywatną od zawodowej, ponieważ wszystko to  stanowiło dla mnie jedność. Praca była najważniejsza. Byłam tytanem i czułam się niezniszczalna. Cały czas uwielbiam adrenalinę i szaleńcze tempo. Uważam, że zmęczenie z powodu braku zajęć jest gorsze, niż to spowodowane ich nadmiarem. Niestety w pewnym momencie mój organizm zaczął się troszkę buntować. Musiałam zwolnić i nauczyć się higieny pracy. Dlatego zaczęłam słuchać siebie i analizować to, co robię i jak się zachowuje. I co dalej? Medytacja. Zaczęłam wsłuchiwać się w swój wewnętrzny głos. Wcześniej nie lubiłam jogi. Nie byłam w stanie medytować dłużej niż minutę. Szkoda mi było poświęcać na to czas, a przede wszystkim nie wierzyłam, że to pomaga. Wydawało mi się, że to nigdy nie będzie mnie dotyczyć. Teraz już wiem, że równowaga jest bardzo ważna i mam w sobie więcej spokoju i skupienia. Dzięki temu więcej widzę.

Czy twój sklep stacjonarny nazwałabyś swoją oazą, drugim domem czy może przestrzenią artystyczną?

Bardzo chciałam stworzyć takie miejsce w Warszawie, gdzie będę mogła spotykać się z klientkami, a także ze stylistami, dziennikarzami i przyjaciółmi ZAQUAD. To miało być miejsce kameralne i nastrojowe, emanujące spokojem i pozytywną energią. Udało nam się to osiągnąć. Nasi goście dobrze się tu czują i zawsze chętnie wracają. Jednak najwięcej czasu spędzam na produkcji w Skarżysku. Przeważnie przyjeżdżam do Warszawy na dwa dni w tygodniu. Ten butik to miejsce, w którym czuje się dobrze oraz mam okazję spotykać się z bardzo interesującymi osobami.

Odnalazłaś już swój styl?

Zawsze się śmieję, że mój styl ma dużo wspólnego z wyglądem trenera. Kiedy jestem na produkcji, wybieram sportowe i wygodne ubrania. Muszę być mobilna. Noszę luźne rzeczy, bo często przymierzam ubrania z nowo powstającej kolekcji. Poza pracą mój styl można określić jako sportowa elegancja, ale lubię też niestandardowe połączenia.

Czym jest dla ciebie piękno?

To bardzo indywidualna kwestia. Dla mnie piękno to są emocje, przeżywanie. Tego nie da się tak do końca opisać, bo to wykracza poza schematy. Pięknem jest dla mnie też tajemniczość. Widać ją szczególnie w oczach kobiety.

ZAQUAD stawia nacisk na kobietę i jej osobowość – to filozofia marki. Jakie macie plany na przyszłość?

Mamy w planach zorganizować cykl spotkań dla kobiet. To łączy się z moimi przemyśleniami o równowadze i o kobietach. Byłam tytanem pracy, a teraz dochodzę do wniosku, ze to właśnie równowaga i słuchanie siebie są najważniejsze, choć nie wszyscy o tym wiedzą. Na razie nie możemy zdradzić więcej szczegółów, ale na pewno taki cykl spotkań się odbędzie. Wciąż koncertujemy się na kobietach. Chcemy im pokazać inną drogę. Pokazać, że oprócz naszego zewnętrznego piękna, ubrań, jest jeszcze nasze piękno wewnętrzne, o które warto dbać. Trzeba zachować równowagę między tymi dwoma światami, aby mogły ze sobą współgrać i tworzyć wspaniałą całość.

Ph. Patrycja Naguszewska