Po kilku miesiącach przepełnionych zachmurzonym niebem, które zwiastowało jedynie deszcz, śnieg bądź grad (roztaczając w ten sposób melancholijny nastrój) pojawiło się słońce. Pełne niesamowitej energii, zachęcające do zrzucenia kilku warstw ubrań, do odrzucenia ciepłych płaszczy i kurtek na bok, najlepiej w głąb szafy. Jasne słońce będące najcudowniejszą i (pierwszą!) oznaką wiosny. Nawet nie marzyłyśmy o tak wspaniałej pogodzie. Spakowałyśmy stos magazynów do bagażu nadanego (a także podręcznego) i z szerokim uśmiechem weszłyśmy na pokład samolotu. Nadszedł długo oczekiwany czas.
To był luty 2019. Mediolan. Fashionweek. Nasza międzynarodowa premiera. We Włoszech prawie 20 stopni Celsjusza.
Przez ten tydzień serce Włoch bije właśnie tam – w zachwycającym Mediolanie. Miasto skąpane w słońcu zapiera dech. Tak samo jak ludzie, którzy przyjechali z każdej części świata, po to, aby rozkoszować się modą. Nie tylko ich stylizacje karmią oczy – urzeka ich osobowość, którą wyrażają swoim ubiorem. Pewność siebie, determinacja, pasja. Rozsmakowanie kolorystyczne, wyczucie estetyki, powiedziałabym nawet – interpretacja samego siebie. Różowe wysokie kozaki, czerwone usta, żółte płaszcze, ciemnobrązowe futra, sukienki w panterę, kolorowe marynarki, małe czarne, wzory, wzory i jeszcze raz wzory! I te piękne aksamitne szale, jedwabna apaszka owinięta wokół zgrabnej szyi. A na głowach kapelusze, bosmanki, pióra we włosach… Okulary (już przeciwsłoneczne!) opuszczone nisko, aby ukazać przenikliwy wzrok i idealnie narysowaną kocią kreskę. W tych wszystkich spojrzeniach ukryty głód, głód mody a także błysków fleszy. Spragnieni nowych kolekcji, nowych fasonów, falbanek, zachwycających pomysłów, a za nimi kryjących się idei wielkich mistrzów. Kroki tych ludzi, tworzących wielobarwny tłum, wyznaczają puls tego miasta. Każdy krok jak kolejne uderzenie serca. Można zatrzymać się i usłyszeć jak bije serce Mediolanu. Jaki jest rytm tego miasta, jestem też przekonana, że gdybyście dotknęli którejś ze ścian tych pięknych kamienic, poczulibyście wibrację. Nie znaleźlibyście uliczki, w której moglibyście uciec od tych dźwięków. Każda kolejna ściana przenosiła echo tych kroków, potęgowała odgłosy. Wielki tłum indywidualności tworzący całość. Jedno serce, jeden rytm.
Łączy ich Moda. Łączy ich Mediolan. Moda i Mediolan to jedno, nieodłączna całość.
Właśnie na takie ulice wkroczyłyśmy my. Trzymając w ręku nowy, międzynarodowy magazyn o sztuce – OpenCall Magazine Limited edition. Dałyśmy się ponieść temu tłumowi, stałyśmy się jego częścią. Zdeterminowane niosłyśmy w rękach wizytówkę młodych artystów i to nas napędzało. Napędzało nas poczucie misji a przede wszystkim wielkiej dumy. Dlaczego dumy? Bo OpenCallMagazine był indywidualny jak ludzie kroczący po stolicy mody – wielobarwny, wielokulturowy, magazyn bez granic i dla wszystkich. Magazyn mieszczący w sobie kilkanaście niesamowitych osobowości. Dlatego dumnie i z pewnością siebie roznosiłyśmy blask naszych twórców, tak jakby oni też kroczyli tymi ulicami. Reprezentowaliśmy ich. Nasi twórcy: młodzi, zdolni – Polacy. Ich pasja, twórczość, serce, osobowość, nadzieje na sukces – wszystko to przelane na 112 stron drukowanego magazynu.
Pędzimy na kawę (włoskie, wonne, cudowne espresso) i jedziemy załatwić sprawy biznesowe. Rozwozimy magazyny, nawiązujemy kontakty. Poznajemy ludzi o wrażliwych na sztukę sercach. Ludzi pragnących wesprzeć naszą inicjatywę. Włochów i Włoszki o ciepłych oczach i pięknym głosie. A potem? Pokaz Versace…
Pokaz Versace. Noc. Ulice skąpane w złotym świetle latarni ulicznych. Ulica Piazza Affari 6. Podjeżdżające samochody, krzyki, szum. Rozbiegane spojrzenia. I my pośrodku tego chaosu, tego wielkiego, gwarnego zamieszania, wzbogaconego czasem nawet o piski i wrzaski. Z każdą chwilą tłum się powiększał. Wyłaniałyśmy z niego niesamowite osoby, rozmawiałyśmy o magazynie i robiłyśmy zdjęcia. Błysk fleszy otaczał nas z każdej strony. Dochodziły do nas dźwięki ludzi mówiących w różnych językach, nakręcających relacje na instagramie. Kolejny podjeżdżający samochód ekscytował tłum. Tłum tworzony przez ludzi z szeroko otwartymi oczami, rozognionym spojrzeniem, rozszerzonymi źrenicami, podwyższonym tętnem. Flesz, krzyk, śmiech, flesz. Stukot szpilek, głośne westchnienie, odgłos silnika, porywczy bieg. Kolejny samochód, kolejny bodyguard, kolejna gwiazda. Wszystko jak pojedyncze migawki. Impulsy, pojedyncze obrazy zapadające w pamięć. Kiedy po godzinie ulica umilkła, czułyśmy się nieswojo. To był najcichszy moment, którego doświadczyłyśmy w trakcie całego naszego wyjazdu. Nie było słów, aby opisać to, co wydarzyło się chwilę wcześniej. A to był dopiero początek.
Byłyśmy na pokazie HUI, Chiki Kisady, Cavalii, AU197SM. Każdy pokaz pobudzał, ale w inny sposób. Miał inny smak, zapach. Przez chwilę wkraczało się do przestrzeni podporządkowanej wizji jednej tylko osoby. Jakby wchodziło się do czyjejś głowy. Można było dać się temu ponieść, rozsmakować w tym, ulec wodzy fantazji projektanta. Na niektórych pokazach mogłyśmy dotknąć ubrań, poczuć fakturę koniuszkami palców, przejechać dłońmi po pięknej sukni, zobaczyć jak delikatnie porusza się piórko na kapeluszu, pobudzone do ruchu lekkim jedynie powiewem, głębszym oddechem zachwytu. Pomieszczenie jasne jak galeria sztuki, z taką samą powagą i dystyngowaniem w powietrzu. Chwila wyciszenia i spokoju, pełna autorefleksji, dookreślenia własnego gustu i poczucia estetyki. Moda wywołująca emocje. A potem znowu. Kolejne migawki, kolejne klisze. Wizyta w legendarnym butiku Roccobarocco. Zostałyśmy przyjęte z otwartymi ramionami. Wizyta pełna włoskiego ciepła i żywego zainteresowania, wyrażona pięknym, wykwintnym, ale również serdecznym włoskim językiem.
To były cztery dni intensywnej pracy. Zrealizowałyśmy wszystkie założenia. Międzynarodowa premiera OpenCall Magazine i jego istnienie jest nieodłącznym elementem Fashion Week Milano. Wciąż jesteśmy częścią serca Mediolanu. Przywiozłyśmy jego energie ze sobą. Przywiozłyśmy ten blask – w naszym magazynie. Naszym magazynie o równie charakternym i wyrazistym tętnie jak tętno Mediolanu. Tętnie wyznaczanym przez indywidualności, przez sztukę młodych twórców. Udało nam się również stworzyć ramę klamrową. Nasz początek: marmur na sesji okładkowej, skąpany we włoskim świetle słońca, i kolejny wymiar tego początku: międzynarodowa premiera, rzeczywisty wydruk. Jadąc tam, witałyśmy Nowy Początek. Patrząc przez okno samolotu na ten niezwykły, przeszywający koloryt i nieodłączną przenikliwość marmuru, czułyśmy spełnienie, ponieważ nasz wielki, jeszcze rok temu niemożliwy do zrealizowania, szalony plan został urzeczywistniony. Lekko ponad rok od zrodzenia się tej idei. Zaczęliśmy od marmuru, a także zaczęliśmy dystrybucję oraz międzynarodową premierę właśnie od Mediolanu, Fashion Weeku. Jednak kompozycja, pomimo ramy klamrowej, wciąż pozostaje otwarta. Są tylko kolejne początki, Nowe Początki, nie ma końca. I wyjazd do Mediolanu nam to uświadomił.
Moda bez granic, sztuka bez granic i nasz magazyn – również
bez granic.
Patrycja Naguszewska