,,W tym wszystkim chodzi o pewien rodzaj ponadczasowości – myślenie o projekcie w taki sposób, aby przetrwał próbę czasu. Jeżeli dochodzisz do rozwiązań, które wynikają z bardzo silnej idei, to mają szansę przetrwać tę próbę. Będą spójne, ciekawe, mądre, logiczne. Jak zamknięte dobre dzieło.”
O szczerym związku architektury ze sztuką, nowych projektach artystycznych, bezczelnych twórcach i więźniach bylejakości w rozmowie z architektem – Robertem Koniecznym.
Justyna Smolarczyk: Kilka dni temu, jedna z lokalnych gazet nominowała Cię do tytułu Śląskiej Osobowości Roku w kategorii biznes. Czy architektura jest dobrym i dochodowym biznesem?
Robert Konieczny: Architektura jest dla mnie pracą, pasją i przyjemnością. Może zabrzmi to trywialnie, ale ja naprawdę lubię to robić. Całe moje życie toczy się wokół architektury. Jest dla mnie oczywiście źródłem zarobku, ale w rzeczywistości drugie tyle oddaję z powrotem poprzez spotkania, edukację architektoniczną, sesje zdjęciowe budynków czy niedochodowe projekty. Czasami te wydatki są naprawdę duże. Gdybym miał wszystko liczyć, złapałbym się za głowę.
Jak zatem wygląda Twoja praca jako architekta? Architektura to czysto techniczna dziedzina, czy może istnieje jakiś dialog między sztuką a architekturą?
R.K.: Architektura bywa sztuką. Wszystko zależy od tego, kto ją robi i w jaki sposób. A to weryfikuje i ocenia życie. W pracowni KWK Promes żyjemy budynkami. Nie jest to zwykła, pragmatyczna praca, której dostajemy określony teren, metraż, budżet i reszta dzieje się automatycznie. Zawsze szukamy czegoś więcej. Bardzo dużo jest samego myślenia, szkicowania i poprawiania, ale właśnie to jest najprzyjemniejsze w pracy architekta. Dlatego pracę architekta można podzielić na etapy, które są podobne
do pracy artysty: malarza czy fotografa. Jak w każdej innej twórczej dziedzinie, najważniejsza jest idea.
To są czasami długie dni i tygodnie, które naprowadzają nas na trop. Dopiero wtedy zaczyna się projektowanie. Większość moich kolegów architektów ekspresowo kończy już etap wykonawczy,
kiedy my jesteśmy dopiero na etapie koncepcji. Szkicujemy, szukamy tego ,,czegoś”, szukamy inspiracji.
Gdzie szukać tych inspiracji?
R.K.: Oczywiście trzeba być na bieżąco z tym, co się dzieje w architekturze, ale gdy siada się do własnego projektu, trzeba się skoncentrować na problemie do rozwiązania. Czasami zerkamy na inne realizacje,
ale nie po to, żeby kopiować, lecz aby spojrzeć na rozwiązania, które już się zdarzyły. Kiedy byłem młodym architektem i szukałem inspiracji, naturalnie patrzyłem na wszystko, co mnie otaczało. Teraz otwarcie mogę powiedzieć, że oglądam zdecydowanie dużo mniej. Czasami to oglądanie wręcz przeszkadza, dekoncentruje, bo w pewnym sensie traci się pewność siebie. Jeżeli
w pewnym momencie zobaczę wszystkie najlepsze projekty świata, moja pewność siebie na tym ucierpi. Nie o to chodzi. Nieustannie powtarzam, że trzeba patrzeć na chwilę obecną, tu i teraz, oderwać się
od całego świata i skupić się na własnym pomyśle.
Często wszystkie inspiracje wynikają z rzeczy, które nas otaczają, a których nie dostrzegamy. Dopiero wtedy, gdy patrzymy na projekt, uczymy się je zauważać. Bardzo często, gdy opowiadam o tym, skąd wzięła się dana inspiracja, ludzie są zaskoczeni że początki projektu był tak proste. Pamiętam, jak kiedyś Krzysztof Kieślowski, po realizacji ,,Krótkiego filmu o miłości”’, opartego o Dekalog, w prosty sposób odpowiedział na długi i filozoficzny wywód o jego filmie. Powiedział, że cieszy się, że tak to zostało zinterpretowane, bo on chciał zrobić tylko odcinek o miłości. My robimy swoje, a jeżeli ktoś
interpretuje to sobie inaczej, to tym lepiej!
Kiedy pomysł już się pojawi to… co dalej?
R.K.: Wtedy musimy dobrze zrozumieć swoją ideę i jej logikę. Później wystarczy już tylko słuchać tego,
co już się wymyśliło i konsekwentnie za tym podążać. Co ciekawe, nasze projekty często ewoluują sprawiając, że każdy kolejny opiera się poniekąd na poprzednim. Mój guru projektowy, architekt Andrzej Duda, powiedział mi kiedyś, że ,,Dobry artysta maluje przez całe życie jeden obraz’’. Wtedy nie wiedziałem,
co to w ogóle znaczy. Dopiero po latach zrozumiałem co miał na myśli. Chodzi o jedną ideę, mocną koncepcję, która jest rozwijana do perfekcji, przez całe życie.
A czy w KWK Promes wymieniacie doświadczenia z artystami, wspólnie pochylając się nad projektami?
R.K.: Pamiętam, że gdy kończył się projekt Muzeum Narodowego w Szczecinie, w ostatecznym etapie odebrano nam możliwość zaprojektowania wnętrz – ekspozycji. Bardzo baliśmy się wtedy, że wnętrze zostanie źle zaprojektowane i zniszczy całą ideę. Stwierdziliśmy, że musimy zrobić coś, żeby całkowicie odciąć się od tej ekspozycji. Dlatego całą przestrzeń, w której się mieści potraktowaliśmy czarnym kolorem. Właśnie tam postanowiliśmy umieścić tabliczkę z wyraźnym napisem: ,,To nie my”, sugerując wszystkim, że nie jesteśmy twórcami tego wnętrza. Ostatecznie, jeszcze raz spróbowaliśmy przekonać wszystkich do naszego pomysłu projektu ekspozycji. Oczywiście, nie obyło się bez awantury, ale tuż po niej powstał duży i zgrany artystyczny zespół interdyscyplinarny. Zaczęliśmy prace z wielkimi artystami
i nawzajem nakręciliśmy się na projekt! Nagle myślenie o przestrzeni nabrało innego, wielowymiarowego znaczenia. Okazało się, że nawzajem uczymy się od siebie. W pewnym momencie przedstawiciele Muzeum chcieli zobaczyć podobny projekt gdzieś na świecie. Nie mogliśmy tego pokazać, bo czegoś takiego jeszcze nie było. Wspólnie z artystami zrobiliśmy coś fantastycznego! Połączyliśmy Muzeum Historyczne
z Muzeum Sztuki, nie tylko współczesnej. Czerń, ta sama przed którą miała powstać buntownicza tabliczka, zacierała granice budynku – okazała się doskonałym tłem dla sztuki.
Ta praca wszystkim przyniosła ogromną satysfakcję. Stąd wiem, że wzajemne inspirowanie się, wymiana doświadczeń z artystami z różnych dziedzin jest nie do opisania. Od tamtego czasu odzywają się do nas
z chęcią współpracy inni artyści, jak Marcel Sławiński – scenograf kultowych filmów: ,,Idy’’, czy ,,Zimnej Wojny’’.
Planujecie wspólne projekty?
R.K.: Wspólnie ze Sławińskim pojawił się pomysł powstania Arki Sztuki – miejsca, które stanie się przestrzenią architektoniczną, dedykowaną młodym i otwartym artystom, wszelakim twórcom – miejscem otwartym i interdyscyplinarnym.
Idea tego projektu jest wspaniała.
R.K: Tak, ten pomysł mnie bardzo ekscytuje. To nieustanne przebywanie, pracowanie z ludźmi z innych dziedzin, którzy doceniają naszą pracę. Realne projektowane jeszcze się nie zaczęło, ale wiemy, że na pewno Arka Sztuki, przez duże ,,S” powstanie tu, na Śląsku.
Czy sam jesteś artystą?
R.K.: Nie wypada mi odpowiedzieć na to pytanie. Nie mnie jest to oceniać. Pamiętam kiedyś takiego architekta z wykładów. Uważałem, że tkwi w nim artysta, ale gdy zaczął sam tak o sobie mówić, po prostu źle to odebrałem. Jeżeli jesteś artystą, nie musisz o tym mówić na głos. Świadczy
o tym Twoja praca. Oczywiście, każdy architekt chce o sobie myśleć jak najlepiej. Lepiej jednak poddać się ocenie innych.
A kiedy Twoim zdaniem architekt staje się artystą?
R.K.: W tym wszystkim chodzi o pewien rodzaj ponadczasowości – myślenie o projekcie w taki sposób, aby przetrwał próbę czasu. Jeżeli dochodzisz do rozwiązań, które wynikają z bardzo silnej idei, to mają szansę przetrwać tę próbę. Będą spójne, ciekawe, mądre, logiczne. Jak zamknięte dobre dzieło. Jeżeli w danym okresie zrobisz coś fajnego, to czas zatrzymuje się właśnie dla tego dobrego dzieła. Jest ono skończone. Musisz uważać na swój warsztat, żeby nie poddawać się nowinkom i krótkotrwałej modzie, nie sięgać po zwykłe i proste rozwiązania. Kiedyś jeden z moich klientów mówił: ,,Wiesz jak to jest z modnym teraz czerwonym? Pewnie płynął jakiś statek z czerwoną włóczką i postanowiono, że tym razem to ten kolor będzie modny’’. Z architekturą tak nie jest. Tak nie może być. Widzimy wiele budynków, które poddały się aktualnym ,,trendom’’. Niestety, po kilku latach wyglądają one boleśnie, nie wytrzymały próby czasu. Właśnie dlatego nie chcemy przerabiać kultowych dzieł XIX, czy XX-wiecznych, że patrzymy na nie jak na dzieła skończone. I o to w architekturze chodzi.
Tak, podążanie za trendami może przynieść pieniądze, ale niekoniecznie jakość. Co Robert Konieczny może powiedzieć młodym i zdolnym?
R.K.: Tym, którzy naprawdę mają chęć, poza talentem, możliwościami i wrażliwością, to nic nie muszę mówić. To jest silniejsze od nich. Tym najzdolniejszym czasami trzeba pomóc, aby nie pobłądzili. Wtedy mówię im: Nigdy nie idź na skróty i zawsze rób to, co czujesz w danym momencie. Nie rób rzeczy tylko dla kasy, tylko na chwilę, bo akurat teraz jest ciężko. I najważniejsze: jeżeli pójdziesz na skróty, to zostaniesz więźniem … bylejakości. Uwierz mi, nie chcesz tego. Właśnie tacy klienci będą do ciebie wracać i nie uwolnisz się od tego.
Dlaczego zatem tak wielu architektów wpada w pułapkę bylejakości?
R.K.: Jest to wynik chodzenia na skróty. W moim przypadku chęć robienia dobrych, wartościowych projektów była silniejsza ode mnie. Nie podpiszę się pod takim projektem. Kiedyś mój były teść powiedział mi, ,,Słuchaj Robert, Ty przez całe życie będziesz biedny. Weź rób, oprócz tych swoich ambitnych projektów jakieś duże i szybkie projekty, chałtury”. Nawet przez jakiś czas tak chciałem, ale to nie wyszło – dalej poświęcałem na to dużo czasu, nawet gdy klient nie oczekiwał takiego zaangażowania. Stwierdziłem,
że nie mogę robić takich rzeczy, bo tego nie potrafię.
Nigdy nie pojawiły się chwile zwątpienia? Jak radzisz sobie z porażkami?
R.K.: Oczywiście dane mi było przegrywać, czasami nawet bardzo brutalnie. Na początku chodziłem załamany, potem zacząłem wyciągać wnioski. Wiesz, co jest jeszcze ważne, a na co inni nie mają odwagi? Aby być mocnym twórcą, trzeba być pokornym, ale też trochę bezczelnym. Trzeba mieć odwagę,
aby powiedzieć to,
co się myśli. Ja taki jestem. Nie wstydzę się tego. Niewątpliwie pokora i bezczelność są rzeczami sprzecznymi, ale nie ma jednej reguły, złotego środka – to trzeba wyważyć.
Czym zatem kierujesz się obecnie?
R.K.: Warto otaczać się ludźmi mądrzejszymi od siebie. Zawsze, w każdej dziedzinie, staram się tak budować team. Młodzi ludzie więcej oglądają, więcej wiedzą i często okazuje się że są rzeczy, o których istnieniu nie mam pojęcia. W KWK Promes chcemy się ścigać z najlepszymi. Chcę się ścigać z całym światem, nawet jeżeli świat o tym nie wie – tak powiedziałem kiedy zakładałem pracownię.